Andrea Anastasi: awans do turnieju finałowego to nasz cel

Trefl Gdańsk już rok temu mierzył się ze Stalą Nysa, wtedy w 1/8 finału Pucharu Polski. Gdańszczanie wygrali wówczas za trzy punkty, jednak nie bez swoich problemów – jeden z setów kończył się na przewagi, a w innym musieli uznać wyższość gospodarzy. – Rok temu wygraliśmy w Nysie 3:1, ale to nie był łatwy mecz. Trzeba też jednak szczerze przyznać, że nie byliśmy wtedy w najlepszej formie, a także graliśmy w hali, która zdecydowanie sprzyjała gospodarzom. W tym sezonie sytuacja jest jednak całkiem inna. Po pierwsze mamy zupełnie inną drużynę, a po drugie gramy w nowej hali w Nysie, której serdecznie gratuluję klubowi i miastu. Dobrze znamy naszego środowego przeciwnika, mamy wiele informacji na temat zawodników oraz dobrze przygotowaną taktykę. Awans do turnieju finałowego jest naszym celem – mówi trener Anastasi.

Jeśli Trefl w środę wygra, będzie to czwarty sezon z rzędu pod wodzą Włocha, w którym gdańszczanie awansują do turnieju finałowego. Trener na razie skupia się jednak tylko na środowym pojedynku, a myśląc o ewentualnej podróży do Wrocławia, wraca tylko do sytuacji z poprzedniego roku. – W ubiegłym roku do Wrocławia pojechaliśmy w słabej formie, wielu naszych graczy borykało się wtedy z kontuzjami i chorobami, teraz sytuacja jest zupełnie inna. Sądzę, że pod koniec stycznia możemy być w bardzo dobrej formie – mówi trener Anastasi.

W ostatnim meczu, z PGE Skrą Bełchatów, z powodu skręcenia kostki nie mógł wystąpić Dan McDonnell. – Dan z dnia na dzień czuje się lepiej. Nie mam pewności, czy będzie on mógł grać w Nysie, ponieważ nie trenuje jeszcze na 100% w takich elementach jak blok, ale oczywiście jedzie do Nysy i jeśli będzie gotowy, by pomóc drużynie, to tak się stanie. To kwestia dni, by doszedł do pełnej sprawności – ocenia trener. W starciu z PGE Skrą boisko przed końcem meczu opuścił też Mateusz Mika, którego w czwartym secie w wyjściowej szóstce zastąpił Wojciech Ferens. – Mateusz jest w trakcie regeneracji i powrotu do pełni zdrowia. Nie jest to dla niego łatwa i komfortowa sytuacja, ponieważ chciałby dawać z siebie wszystko, a momentami nie jest to możliwe. To bardzo ważny gracz, więc w starciu ze Skrą nie chcieliśmy ryzykować, by grał do końca, jeśli odczuwał dyskomfort w łydce. W styczniu mamy wiele bardzo ważnych meczów, więc istotne jest, by Mateusz wrócił do optymalnej formy, a w tej powinien się znaleźć za 10-15 dni – mówi trener.

Początek środowego pojedynku w Nysie o godz. 18. Jeśli gdańszczanie wygrają ten mecz, to 27 i 28 stycznia będą walczyć we Wrocławiu w turnieju finałowym Pucharu Polski.